wtorek, 4 sierpnia 2015

Nauka samodzielnego zasypiania. http://wspomnieniamamy.blogspot.com/2015/07/nauka-samodzielnego-zasypiania.html
Ciążą, poród i macierzyństwo z perspektywy czasu. Czyli co bym zmieniła, a co nie. http://wspomnieniamamy.blogspot.com/2015/07/ciaza-porod-i-macierzynstwo-z.html

wtorek, 7 lipca 2015

Ciążą, poród i macierzyństwo z perspektywy czasu. Czyli co bym zmieniła, a co nie.

   Długo myslalam nad tym co zrobiłabym inaczej przy kolejnej ciąży, podczas porodu i jak już maleństwo przyjdzie na świat. Po upływie kilku miesięcy od porodu znalazło się parę rzeczy, które z pewnością zrobiłabym inaczej. Mam nadzieje, że dla was będzie to jakaś wskazówka, bo podobno mądry człowiek uczy się na cudzych błędach.

CIĄŻA

  W tym okresie nie wprowadzilabym zbyt wiele zmian. Są tylko dwie rzeczy, na które napewno zwrócę uwagę.

  Oszczędność na ubraniach ciazowych.
To przecież tylko 9 miesięcy i po wszystkim. Okazuje się, że znacznie więcej niż 9 miesięcy. Waga sprzed ciąży nie wraca odrazu po porodzie, na to trzeba troszeczkę popracować. Ubrania dostałam od znajomych i praktycznie nic sobie nie kupilam, a przez to (jak to typowa kobieta) nie miałam się w co ubrać. Czułam się fatalnie, nie dość, że gruba i opuchnięta to jeszcze w żaden sposób nie mogłam się dowartościować. Następnym razem z pewnością kupie sobie coś ładnego :-)

  Kolejną rzeczą to słodycze.
Na początku zaczęło się niewinnie, batonik po obiedzie itd,  a pod koniec ciąży opychalam się słodyczami, aż mnie mdliło. Sama sobie tlumaczylam, że kilo w tą, czy w tamtą nie zrobi różnicy, przecież wszystko zrzuce i jeszcze oszukiwałam samą siebie, że to niunia potrzebuje. Co się okazało w ciazy przytyłam 26kg, było mi naprawdę ciężko. Teraz jestem 5 miesięcy po porodzie i zostało 5kg nadwagi w boczkach, udach, podladkach no i brzuch. Gdyby nie slodycze... Na dodatek miałam nawet zakazane od mojej Gp żeby nie jeść słodkiego bo za dużo cukru we krwi. Wierzyłam, że miesiąc po porodzie będę chodziła na siłownię, czy coś. Marzenie. Dopiero teraz mogłabym znaleźć chwile wieczorem, ale nie wtedy.

  PORÓD

Miałam plan: poród rodzinny, bez znieczulenia.
W trakcie skurczy poprosiłam o najsilniejsze znieczulenie. Na szczęście było już za późno i urodziłam naturalnie, z czego się bardzo cieszę. Następne dziecko też chcę bez znieczulenia o ile się nie rozmyśle w trakcie, tyle, ze tym razem nie będę taka pewna siebie. Że co? Ze ja nie sam rady? Pfuuu...

  Kolejna rzecz to poród rodzinny. Owszem mój partner przydał się i to bardzo, ale zanim mnie zabrali na porodowke. Trzymał mnie za rękę, pomagał oddychać, przebrać się, chodzić do toalety. Nie wyobrażam sobie jakbym dala rade bez niego. Ale na samej porodowce to jedyne do czego mi się przydał było podawanie wody pomiędzy skurczami. Byłam tak zajęta, że nie wracałam na niego uwagi. Natomiast bardzo żałuję, że nie mam żadnej pamiątki z porodowki i mało pamiętam. A więc następny poród tez będzie rodzinny, z tym ze mój chłop będzie z kamerą w ręku :-) bardzo chciałabym mieć taką pamiątkę teraz(nie koniecznie musi kamerowac to co się dzieje na dole, bardziej chodzi mi o mój krzyk i pierwszy moment pojawienia się Zosi na tym świecie)

MACIERZYŃSTWO
 
  Nie mam wielkiego doświadczenia w tym fachu, ale 5 miesięcy juz pokazało mi moje błędy.

  Pierwszym i najważniejszym jest,, glodzenie dziecka".
Jak wspomniałam we wcześniejszym poście miałam problem z pokarmem przez kilka dni, ale strasznie uparlam się ma karmienie piersią. Ja przystawiam małą do piersi, ona płacze bo mleko nie leci, ja się stresuje i obydwie płaczemy. A to trzeba spokojnie, zrelaksować się i mieć w d.... wszystko na około. Jest tylko ja i dziecko. Następnym razem nie będę bała się podać butelkę, chociaż na jeden dzień żeby odpocząć i wtedy. Mówią, że jak chcesz karmić, to będziesz.

  Kolejna rzecz to usypianie. Napewno juz nie będę tulila, bujala czy usypiala na cycu!!! Dziecko nakarmione, przewiniete, przytylone i bach do łóżeczka. To z pewnością nie jest brak miłości! To poprostu nie wpajanie dziecku głupich nawyków. Owszem na początku jest fajnie bo takie małe, śliczne itd., ale jak będzie miało 5 miesięcy i ważyło ponad 8kg i dalej nosić, bujać, czy siedzieć zgarbionym przez godzinę, albo dwie bo nie zasnie bez cyca to ja dziękuję. Dopiero co jedną oduczylam cycusia na sen. Im maleństwo starsze, tym dłużej trzeba się męczyć żeby zasnęło. O tym jak nauczyłam Zosie zasypiać wspomniałam we wcześniejszym poście, do którego serdecznie zapraszam.

  No i jeszcze noszenie na rękach. To już była moja głupota bo wszystkim pozwalałam. Byli tacy, którzy nie nosili wiedząc, że później zostane sama (bo wszyscy wrócą do swoich domów) a ja dalej będę musiała kontynuować noszenie. Ale  byli też tacy co nawet jak im mówiłam żeby nie nosić to słyszałam, że tylko na chwilę bo taka słodka. Skończyło się na tym, że nawet do toalety chodziłam z dzieckiem. Po 2 miesiącach miałam dosyc i udało mi się oduczyć, a wystarczył jeden dzień, kiedy to była na rączkach i znowu to samo. Musiałam poświęcić kolejne 3 dni żeby oduczyć tej wygody. Normalnie płacz i zgrzytanie zębów był.
Przy następnym dziecku będe mówiła kulturalnie ,, Dziecko to nie lalka, nosić nie trzeba. Można pogłaskać, za rączkę podtrzymać, a jak nie, to wypad".
 
  Jak narazie to wszystko co mogę sobie zarzucić, ale córcia ma dopiero 5 miesięcy, wiec tych błędów pewnie będzie dużo, dużo więcej. Mam tylko nadzieje, ze wszystkie będą do naprawienia.
 

sobota, 4 lipca 2015

Nauka samodzielnego zasypiania.

  Długo myślałam   na tym jak nauczyć moją małą samodzielnego zasypiania. Zosia zasypiała tylko na cycu. Na początku było to przyjemne, szybko zamykala oczka przy karmieniu. Z wiekiem zaczęło jej wszystko przeszkadzać w zasnieciu: telewizor, światło, szepty i wszystkie hałasy dochodzące z innych pomieszczeń co odbijalo się na moich stosunkach z partnerem. Byłam niewyspana, zmęczona i wszystko mnie drażnilo. Póki córka była mała wiedziałam, że i tak musze ją nakarmic przed snem, czy drzemka.
  Z wiekiem nie potrzebowała juz tak częstych karmien, no ale jak ją wyciszyć i uśpić bez cyca?! Na dodatek wizja wieczoru i nocy spędzała mi sen z powiek. Najpierw nakarmic, potem uśpić. Czasami mała wisiała na cycu nawet 2godziny, a ja siedziałam na łóżku zgarbiona, a pod koniec leżałam. Nawet do drzemki potrzebowała być przy piersi, a zamiast jeść rzadziej, to jadła częściej bo były dodatkowe 3 karmienia w ciągu dnia. Prawdziwa udręka.
  Żeby tego było mało to w czasie pobytu u rodziców zaczęła spać ze mną w łóżku. Zmiana otoczenia i klimatu sprawiło, że w nocy budziła się co 2 godziny, a miała już 4 miesiące.
  Po przyjeździe z Polski nie mogłysmy dojść do ładu, wszystko było rozregulowane, drzemki, karmienia, miejsce snu itp. Nie wiedziałam co zrobić, a za kilka tygodni miałam wrócić do pracy na weekendy i Zosia miała zostawać z tatą. To wszystko zmusilo mnie do działania.
  A więc przez pierwszy tydzień obserwowałam małą i zapisywalam co robi i o której godzinie. W trakcie tego tygodnia wprowadzalam jej stałe pokarmy i próbowałam odstawić ją do swojego łóżeczka po nocnym karmieniu. Moja mała wydumała sobie, że godzina 5 nad ranem to świetny czas na zabawę i rozmowy. Kilka razy zostawiłam ją samą sobie w łóżku(brzegi łóżka oczywiście były zabezpieczone) i poszłam spać, kiedy się obudziłam po godzinie Zosia spala, więc skoro potrafi sama zasnąć to i w swoim łóżeczku tez powinna. I tak też było, zaraz po karmieniu odstawiłam rozgadana do łóżeczka, a po pół godz sama zasnęła. Nie obyło się bez marudzenia ale dałam jej rękę, poszyszalam i śpi. W szoku byłam ze to było takie łatwe, a ja przez 5 miesięcy tulilam, bujalam i cyca dawałam.
  Kiedy już miałam jej plan dnia i wiedziałam, kiedy mała mniej, więcej ma drzemki zabrałam się do usypiania bez cyca. Po karmieniu kladlam Zosie na łóżku, ja obok niej i udawalam, że śpię. Trochę marudzila, trochę gadala sobie, zaczepiala mnie i po pół godz wtulila się w swój kocyk i we mnie i zasnela. Następnego dnia zasypiala 15 minut. Gorzej jednak było ze snem w poludnie. Zaczęłam karmić córe kaszka tylko, wiec nie miała jak się wyciszyć. Do tej pory czasami bujam parę minut do zasniecia jak śpi w salonie, a jeśli idziemy do pokoju w to w ten sam sposób co rano. Co chodzi o następną drzemkę to usypia mi na spacerze bez problemu.
  Nadszedł czas na usypianie nocne. Kilka razy już próbowałam położyć ją bez cyca ale za każdym razem kończyło się płaczem i cycem. A jak się okazało,ze to wcale nie było takie trudne. Pierwsze dwa dni marudzila bo nie wiedziała o co chodzi, a potem wszystko uregulowalo się.
  Nauka samodzielnego zasypiania wymaga czasu, konsekwencji i konkretnego planu dnia dziecka (chociaż w naszym przypadku nauczylysmy sie tego w 5 dni). Juz kiedyś próbowałam tego dokonać ale nie byłam konsekwentna i poległam. Zawsze brałam do cyca przy marudzeniu, albo bujalam. Teraz mam więcej czasu dla siebie, a z 8 karmien, a czasami i więcej zeszlysmy na 4 i juz niedługo wyeliminujemy jeszcze jedno.
  Przypomniał mi się jeszcze jeden problem jaki miałyśmy przy zasypianiu na piersi. Zosia miała drzemki pół godzinne, a wieczorem  po usnieciu budziła się kilka razy z płaczem w ciągu godziny i za każdym razem musiałam zajść, podać cyca, parę razy pociumkala i zasnela, a odkąd zmienilysmy sposób zasypiania moja córa juz nie budzi się z płaczem, sama zasypia po przebudzeniu się, drzemke pierwsza ma 2 godzinki, a dwie kolejne jak ją nic nie obudzi to godzinę.
  W przyszłym tygodniu będziemy sie uczyć zasypiać tylko w swoim lozeczku :-)
  Obecnie nie mam sprawnego komputera i bloga pisze na telefonie, także przepraszam za błędy i wygląd.
 
  Jeśli macie jakieś pytania śmiało piszcie, postaram się odpowiedzieć na nie. A jeśli tez macie problem z usypianiem waszych pociech i nie dajecie sobie rady to gorąco polecam Panią DobraNocke. Może ona wam odpłatnie pomóc, doradzić, odpowiedzieć na pytania, a nawet odwiedzić. Praca z nią trwa od 5 dni do 2 tygodni i nie spotkałam się jeszcze z negatywym komentarzem na jej temat. Kiedyś podpytalam się jej to i owo i była bardzo pomocna, a ceny też nie są jakieś kosmiczne.

sobota, 30 maja 2015

Wprowadzamy staly pokarm.

 Zosia skończyła już 17 tygodni i postanowiłam zacząć wprowadzać jej stałe pokarmy. Ponieważ jest ona karmiona piersią to mogłam spokojnie poczekać z tym do 6 miesiąca, ale strasznie interesowało mnie jak ona będzie reagować. 
 Wczoraj obskrobałam na łyżeczkę trochę jabłka i dałam jej do buzi. Na początku nie wiedziała o co chodzi, myślała, ze daje jej do polizania bo już wcześniej tak robiłam. Dostała 3 razy na koniuszku łyżeczki i jej mina na końcu była bezcenna, ja mam taką po cytrynie :) 
 Zapraszam do obejrzenia filmiku na YouTube. Polub i za subskrybuj jeśli Ci się podoba.
https://www.youtube.com/watch?v=MvgJDzVoZAE

sobota, 23 maja 2015

Nasz pierwszy lot samolotem

 Kiedy Zosia skończyła 16 tygodni poleciałyśmy pierwszy raz samolotem do Polski. Byłam przerażona, nie wiedziałam co mnie czeka. Leciałam sama z niunią i chyba najbardziej bałam się sytuacji, kiedy będę musiała wyjść do toalety. 
 Na lotnisku byłam prawie dwie godziny przed wylotem, kolejka była ogromna (jak zawsze do Ryanaira). Zdałam swój bagaż, potem odesłali mnie do kolejki z gondolą (kolejna długa kolejka). Po tym wszystkim trafiłam na taśmę gdzie prześwietlali podręczny bagaż i resztę rzeczy, które zabierałyśmy do samolotu. I tu najbardziej potrzebowałam kogoś do pomocy, ponieważ musiałam wziąć mała na ręce, a siodełko samochodowe na taśmę, razem z całą resztą.
 Po przejściu tego wszystkiego okazało się, że mam tylko pół godziny do odlotu. Biegłam całą drogę do wyjścia i jedynie zdążyłam zmienić Zosi pampersa, a do samolotu trafiłyśmy jako przedostatnie. Następnym razem z pewnością wyjadę na lotnisko dużo wcześniej niż 2h.
 Parę minut przed starte zaczęłam karmić Zosie, jak i przed lądowaniem żeby malutka nie płakała z powodu zatkanych uszu. 
 Cały lot minął bardzo szybko i sympatycznie. Ludzie są bardzo mili dla kobiet z dziećmi i bardzo chętnie pomagają, nawet nie trzeba się pytać o pomoc. Obok mnie siedziała kobieta z synkiem kilkuletnim, także nie krępowałam się karmić malutkiej w czasie lotu bo była bardzo spragniona. Praktycznie pół lotu siedziałam z cycem na wierzchu. Do toalety też wychodziłam raz i dwa razy przebierałam Zosie. Wszystko odbyło się bez problemów, choć w toalecie było mało miejsca.
 Każdy mówił, że takie małe dziecko prześpi całą lot, a jednak moja nie spała wcale, a jak jej się nudziło to stałyśmy na środku samolotu, a ona obserwowała co się dzieje wokół. 
 Nasz pierwszy lot wcale nie należał do strasznych, jedynie mogłam mieć bardziej zorganizowaną torbę, którą trzymałam pod nogami.

czwartek, 21 maja 2015

KOCHAM CIĘ MAMUŚ!!!

  Tydzień po porodzie przyleciała do nas moja mama i to ona uratowała mi życie. Widziała, że nie zachowuje się tak jak zawsze i coś jest nie tak. Nawet nie zwróciłam na nią uwagi, tylko karmiłam i spałam, karmiłam i spalam i w przerwach płakałam. W ciągu tygodnia schudłam 12kg, jadłam tylko odrobinę i to wszystko pod niunie dietetyczne itp. Nikt nawet nie zauważył, ze coś ze mną nie tak. Cały dom ludzi ale każdy był zainteresowany dzieckiem, a ja byłam jak krowa dojna, która gdyby nie wymię, to nie byłaby nikomu już potrzebna, swoje zrobiła i na rzeź. Wtedy tak się nie czułam, bo nie myślałam wcale, ale teraz tak to widzę. 
 Jedynie moja mama postanowiła zaopiekować się mną. Od tego są matki, nie ważne ile masz lat, co robisz i jaki masz problem, matka zawsze Ci pomoże. 
 Mama z samego rana przynosiła mi śniadanie i mówiła: ,,Ty będziesz najedzona to i niunia też" i miała racje. Do tego zabierała mi rankami  Zosie zaraz po karmieniu żebym się wyspała, czasami przynosiła mi ją po dwóch godzinach na karmienie i znowu ją zabierała. Takim sposobem w ciągu tygodnia doszłam do siebie.
 Dopiero później dowiedziałam się od pielęgniarek środowiskowych, że miałam stan przed depresyjny i gdyby nie moja kochana mama to mogło być gorzej.  
  Pomoc mojej mamy była bezcenna, nie dałabym sobie bez niej rady. Dziękuję ...